21 lip 2017

Ręka, noga, mózg na ścianie

Zamierzałam dodać post na zupełnie inny temat. Miało być wesoło i z humorem, życie jednak pisze swoje scenariusze.
Pisząc to jestem w szpitalu z moim najmłodszym synkiem. Zabieg operacyjny, strach i obawy . Myślę sobie ile już razy z mężem przechodziliśmy takie chwile grozy. Mając szóstkę dzieci człowiek ciągle się o coś martwi. Im więcej pociech tym więcej radości, ale też więcej smutków. Czasem to chwila nieuwagi a czasem sytuacja niezależna od nas.
Tytuł posta żartobliwy ale do śmiechu mi wcale nie jest.


Pierwszy raz był oczywiście z pierwszą córką. Biegała w skarpetkach po pięknie wypastowanej podłodze w gościnie. Moment i cała twarz we krwi. Kant ściany i rozbite czoło . Człowiek w pierwszej chwili nie wie co robić. Mokry ręcznik samochód, i pędem do najbliższego szpitala. Skończyło się na kilku szwach i bliźnie pewnie na całe życie. I chociaż wydawało mi się, że taka sytuacja już nigdy się nie zdarzy, bo teraz już będę przezorną, myliłam się. Po kilku latach mój syn dorobił się takiej samej blizny w tym samym miejscu, wykonując skok  na kanapie z jednego podłokietnika na drugi. Nie pomogło to, że kanapa była z miękkiej skóry. Uderzył w kant drewnianej deski która ukryta była pod spodem . Znowu widziałam twarz zalaną krwią, znowu ten strach, mokry ręcznik i szpital. Kiedy leżał na moich kolanach w samochodzie nie płakał, spokojnie patrzył na mnie i to było chyba jeszcze gorsze - takie nienaturalne. Rana była tak głęboką, że widziałam jego czaszkę. Na szczęście znowu skończyło się na kilku szwach.
 
Trzy lata temu, dokładnie w dzień dziecka spotkało nas kolejne nieszczęście. Nasza roczna wtedy córeczką bawiła się pod moim okiem w misce na bieliznę. Udawałyśmy, że to statek. Moment, chwila, puściłam tę miskę, żeby po coś sięgnąć, a ona oparła się o jej rant i ciężarem ciała przechyliła ją, uderzając twarzą prosto w kant marmurowego stopnia na balkon. Rozcięła wargę tak, że jej część wisiała.  Podczas zabiegu operacyjnego w pełnej narkozie cudowny pan Ordynator założył jej trzydzieści maleńkich szwów na wardze i dziąsłach, w które jak się okazało wbił się ten marmurowy stopień. Robota majstersztyk przypominająca repasację pończoch za czasów PRL-U dała wspaniałe efekty. Blizna jest naprawdę mało widoczna.

Nasza reakcja na różne sytuacje jest czasem zaskakująca. Pamiętam jak byliśmy całą rodziną w Krakowie. Letni wieczór, poszliśmy zobaczyć podświetlaną fontannę. Wydawała się bezpieczna. Sporo maluchów biegało w koło chlapiąc się beztrosko. Nagle widzę jak moja pięcioletnia wtedy córka zaczyna się topić. Byłam od niej dosłownie trzy-cztery kroki, a nie mogłam zrobić ani jednego. Czas zwolnił, a moje nogi jakby zostały zalane betonem. Stałam i patrzyłam jak jej włosy unoszą się na wodzie. To było straszne, nie mogłam się ruszyć. Czemu moje ciało zareagowało w taki sposób, czemu po prostu nie zerwałam się i nie wyciągnęłam jej. Mój mąż oczywiście zrobił to błyskawicznie i skończyło się na kaszlu i oklepywaniach. Moja czujność była uśpiona, bo na pierwszy rzut oka nie widziałam zagrożenia. Mała fontanna, woda do jej kolan, przecież nic nie mogło się stać. Nie pomyślałam, że dno było śliskie, że wystarczył moment, zakrztusiła się, przestraszyła i nie mogła stanąć na nogi. Szok!              

Chciałoby się przestrzec wszystkich rodziców przed wszystkim co może zagrażać ich dzieciom, ale się nie da. Zawsze spotkać może nas coś co nas zaskoczy. Nie jesteśmy w stanie zapobiec wszystkiemu. 
Nie chcę też z kolei być matką, która nie pozwala dzieciom biegać, skakać, wspinać się. Nie chcę zakładać im kasków na spacerze ;)   

Mija kolejny smutny dzień szpitalnego życia. Na szczęście mój synek nie uległ żadnemu wypadkowi. Po prostu musiał poddać się zabiegowi chirurgicznemu. Ale jestem na sali z dwójką rocznych dzieci, które uległy poparzeniu. Jedno wylało na siebie wrzącą herbatę z kuchennego blatu prosto na twarz i ramiona, drugie strąciło na siebie ze stolika gorącą kawę. Tak bardzo żal mi tych dzieciaczków. Nie mniej ich mam, które również czują ból. Nie fizyczny, a psychiczny, obwiniając się za nieuwagę. Gdyby można było cofnąć czas...         

Choć nie znoszę oglądać podobnych filmików (nawet te obejrzałam przez palce), zamieszczę kilka, bo mimo wszystko myślę, że warto. Może oglądanie ich przypomina biczowanie swojej psychiki, ale może uratuje Twoje dziecko albo Ty będziesz mogła uratować cudze. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz